2 października 2016

Podróż z wyspy Samui (TH) na wyspę Penang (MY)

Niestety musieliśmy opuścić Tajlandię, ponieważ kończy nam się prawo pobytu. Czas na Malezję!

Nazewnictwo docelowe i dokąd dojedziemy jest skomplikowane:

  • dworzec autobusowy jest w mieście Butterworth na lądzie na przeciwko wyspy Penang. Butterworth  należy do dystryktu Penang, którym rządzi sułtan. Czasem jest wymieniony jako Penang (Butterworth) albo bez dopiski co jeszcze niczego nie przesądza.
  • miasto Georgetown (na które większość tubylców mówi Penang) jest na wyspie Penang, która jest stanem Penang podlegającym bezpośrednio rządowi (bez sułtana, z obieralnym zarządcą państwowym i radą wyspy,  ale rządzi oficjalnie minister ...)
  • Kupiliśmy bilet na Penang, ale który?

Przejazd jest trochę skomplikowany, ponieważ nie ma połączenia bezpośredniego. Jest w ofercie przejazd od-do "join ticket" za 1 opłatą (1250THB).  Podróż faktyczna składała się z kilku etapów (jak sprzedawali bilet też była etapowa, ale etapy był inne):
  1. O 6.30 rano zawieźli nas z naszego hotelu na na dworzec autobusowy na Samui minibusem
  2. Z dworca kolejnym minibusem na przystań promową Nathon
  3. Wysiadka i na prom na ląd do przystani Donsak
  4. Ten sam minibus z przystani na lądzie zabrał nas do Hat Yai (hub przesiadkowy na południu Tajlandii, to już islamskie stany południowe)
  5. Przerwa w Hat Yai 1,5h. Zwiedziliśmy centrum handlowe (jeden budynek z rzędu po horyzont) a tam ZOO rozstawili, np. można się owinąć pytonem i zrobić sobie fotkę.
  6. Kolejny minibus zabrał nas do Georgetown na wyspie Penang (pod drodze wysiadka na granicy i piechotą przez granice Tajską, potem do tego samego minibusa i powtórka na granicy Malezyjskiej).
  7. O 20.30 wysadzili nas pośrodku historycznego Georgetown w Little India. Kierowca powiedział nam, że nasz hotel to tam niedaleko. Inni cokolwiek banglający w inglisz też tak mówili, że tam dalej aż padliśmy w upale. Wreszcie chiński staruszek mówiący w j. angielskim nam powiedział dokładnie gdzie i że to daleko. Dojechaliśmy taksówką. Uff! (to było w przeciwnym kierunku i faktycznie nie daleko od miejsca gdzie nas wysadzili)

2 komentarze:

  1. Troche "pochodzilem" po Georgetown. Duze miasto. Ale Was jakos nie zauwazylem;-) Zasiadlem w przyulicznym barku na Lebuh Carnarvon (na rogu z Lebuh Campbell);-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O no widzisz to się rozminęliśmy ;-)
      Dzisiaj z samego rana popłynęliśmy stateczkiem na wyspę Langkawi.

      Usuń