26 listopada 2016

Chorowanie w tropikach

Niestety dopadło nas choróbsko. Najpierw mnie, a teraz Witka. 
Kaszlemy jak starzy gruźlicy, smarczemy i generalnie jest uroczo.
Jest uroczo do tego stopnia, że wybraliśmy się dziś do lekarza. Dzięki bogu za ubezpieczenie! Wizyta za dwie osoby kosztowała około 1000 zł wraz z lekarstwami. Szpital wyjebisty, milion osób nas obsługiwało, najpierw rejestracja, potwierdzenie posiadania ubezpieczeni itp. Potem pielęgniarka robiła wywiad co nam dolega itp, a na końcu obejrzał nas lekarz, w sumie obejrzał to dobre określenie, bo badaniem bym tego nie określiła. 
Za to lekarstwa dostaje się w okienku i tylko tyle tabletek ile dni mamy brać leki. Wszystkie leki w torebeczkach z naklejonym nazwiskiem i opisem dawkowania.

22 listopada 2016

Luang Prabang od 12/11/2016 do 22/11/2016

Zarezerwowaliśmy czujnie tylko na 2 noce Muonglao Gusthouse. Tak to jest obiekt zabytkowego dziedzictwa na przeciwko jednego z najstarszych wat w Luang Prabang. Niestety z dziedzictwa nic nie widać a za to widać dziedzictwo lat bez remontu i w łazience również bez sprzątania.
Omijać ten obiekt - link: Muonglao Guesthouse

Sprawdza się stara zasada: pójdź, sprawdź, pomacaj i zdecyduj. Pomacaliśmy w okolicy a następnie wynajęliśmy przez agoda.com (niestety tak, to ta agoda.com co odradzamy, ale kasa jest kasa a tam najtaniej), gdzie jest taniej niż proponowali bezpośrednio u nich, co jest dziwne skoro oddają agoda.com dodatkowo 15% prowizji.
Zdecydowanie polecamy: Phasith Guesthouse
Na śniadanie czy lunch polecamy lokalną knajpkę niedaleko: NoName

Wodospad Kuang Si


Super miejsce, wodospad imponujący i można się kąpać. Woda zimna i zapewnia natychmiastową krioterapię, szczególnie po wspinaczce na szczyt wodospadu. Warto :-)

Kąpielisko na szczycie wodospadu
Kąpielisko na szczycie wodospadu
Miło się ochłodzić w tropikalnej dżungli
Wodospad ze góry
W bikini do dżungli???
Szkoda, że turyści są zawożeni minivanem tylko na 2 godziny (w tą i z powrotem za 50 000 kip/osoba). Można spędzić tam przyjemnie cały dzień.
Za daleko na rower (chyba, że ktoś jest codziennym cyklistą i 2x30km po górach to dla niego pestka) a wynajem skuterów w Luang Prabang jest drogi (120 000 kip/dzień).

Atrakcja na ścieżce - dorodny pająk (tak prawie wielkości dłoni) zaplótł sieć pomiędzy dwoma pniami.
Dorodny pająk na swojej pajęczynie
Dorodny pająk w zbliżeniu
Link do filmu z powyższym okazem i komentarzem Kaśki: Pająk laotański

20 listopada 2016

Tłumy turystów w Luang Prabang

Luang Prabang jest bardzo urokliwym miasteczkiem ładnie położonym w dolinie pomiędzy górami: dawna stolica, ładna niska zabudowa, szerokie ulice z chodnikami, bulwary nad 2 rzekami, mnóstwo wat'ów i dużo zieleni.

Najstarszy wat - jeszcze bez złoceń
Smoki i węże pięknie rzeźbione

Odnowiony wat lśni dumnie na złoto
Skromniejszy braciszek też musi być na złoto

Wat "znaleziony" w bocznej alejce

Ulica ze starą zabudową 
Na ulicy najwięcej jest chodzących w te i wewte turystów i mnichów buddyjskich pod parasolem. Miejscowi nie chodzą tylko jeżdżą skuterkami, włącznie z dziećmi z/do szkoły.
Klasyczny mnich wędrujący ulicą pod parasolem
Warto wejść na wzgórze Phousi (wstęp 20000) w centrum miasta dla pięknej panoramy.
Panorama Luang Prabang z wzgórza Phousi
No i oczywiście świątynki oraz dużo schodów ze smokami.
Wat na wzgórzu Phousi
Smocze schody
Zachody słońca nad górami są bardzo urokliwe, ale nie na polecanym wzgórzu Phousi. Tam przychodzą tłumy turystów, przepychających się i zasłaniających widok, żeby zrobić kolejne wśród milionów "perfekcyjne" zdjęcie zachodu słońca.
Tłum turystów na wzgórzu Phousi podczas zachodu słońca

Zdecydowanie spokojnie i przyjemniej jest spędzić wieczór nad Mekongiem na tarasie lokalnej knajpki z równie ładnym zachodem słońca.
Zachód słońca nad Mekongiem z tarasu restauracji.
Wieczorem trzeba się udać na obżarstwo na ulicy jedzeniowej. Bierzesz miskę, nakładasz co i ile chcesz z wystawy: warzywa, makarony, ryż i sałaty/surówki. Jak chcesz dajesz miskę obsłudze straganu, która odsmaża twój miks w woku. Mięsa i ryby leżą grillowane obok.  Cena za miskę 15000 i po 10000 za rybę/szaszłyk/kiełbasę/kurę czy inne mięso z grilla w porcjach.
Stragan z jedzeniem
Tłum turystów wciskający się do straganów na ulicy jedzeniowej
 Po jedzeniu spacer główną ulicą z nocnym targiem.
Nocny targ
Zabytkowy Citroen pod odrestaurowaną willą.

Trochę smutnej historii...
Luang Prabang był królewską stolicą do 1975 roku, kiedy komuniści z Pathet Lao pod wodzą księcia z rodziny królewskiej i przy pomocy bratnich wojsk wietnamskich zajęli po latach walk kraj. Rodzina królewska skończyła smutnie. Oficjalnie została osadzona w 1975 w obozie reedukacyjnym a w 1989 roku ogłoszono, że tam zmarli. Kolejny przykład historyczny, że nieważne jak byle dorwać się do władzy a że trzeba rodzinę wykończyć i zniszczyć kraj to szczegół.
Komuniści zastrzelili około 45 000 swoich rodaków, uciekających przez granicę z Tajlandią przed głodem i "reedukacją". Jedynie słuszna linia partii i braterska przyjaźń z Wietnamem oficjalnie trwa dalej, ale obecnie to wygląda na wietnamską wersję socjalizmu, czyli róbcie co chcecie, bogaćcie się, zakładajcie biznes, ... dopóki nie łamiecie prawa i nie odzywacie się na temat partii, rządu czy państwa. Przy czym jako falang (obcokrajowiec) nie należy liczyć na równouprawnienie względem prawa, ponieważ jesteś zawsze winny - nawet jak udowodniono winę Laotańczykowi w sądzie to sędzia orzekł, że jakbyś falang tu nie przyjechał to wypadku by nie było, więc to twoja wina.

17 listopada 2016

Sleeper bus do Luang Prabang

Z Vientiane do Lunag Prabang jest około 340 km. Niby nie tak daleko... ale podróż trwała 10 i pół godziny. Na tą niezmiernie długą podróż wybraliśmy się nocnym sypialnym autobusem. Trafił nam się autobus nówka sztuka z nowoczesnymi leżankami, gdzie każdy pasażer ma swoją osobną leżankę. W przeciwieństwie do starszego modelu, gdzie leżanki są dwuosobowe, więc jeśli jedzie się samodzielnie trzeba dzielić łóżko z przydzielonym sąsiadem.

Przed wejściem do autobusu rozkładany jest dywanik, każdy z pasażerów dostaje własną torebkę do której musi schować buty i do autobusu wchodzi się na bosaka. Na każdym przystanku powodowało to lekki zator w drzwiach, bo każdy wychodząc musiał te buty znowu zakładać. Ale dzięki temu a autobusie czysto i porządnie.
W autobusie leżanki znajdują się na dwóch poziomach, dostaje się kocyk i w kimę. Światło komisyjnie od razu wyłączone, mimo, że nad każdym miejscem są lampki to niestety zostały odgórnie wyłączone, ale jak się ma czołówkę to można było poczytać :)
Leżanki są niestety zrobione na rozmiar azjatycki, ktoś dłuższy miał problemy z ułożeniem się na miejscu, na stopy mało miejsca i cały czas musiały być pod kątem, co przy 10 godzinach drogi okazało się mocno upierdliwe. Siedzenia dodatkowo zrobione ze śliskiego materiału więc co chwilę człowiek zjeżdżał w dół.
A że standard dróg pozostaje wiele do życzenia to co chwilę człowiek był w innej pozycji niż chciał. Ale w ogólnym rozrachunku było nieźle, nawet sporo przespaliśmy, mimo dziur, wertepów i koszmarnej ilości zakrętów.



Milionerzy :-)

Jesteśmy milionerami!!!
Eee, byliśmy bo już wydaliśmy ... Ale zaraz znowu będziemy jak wypłacę z bankomatu... Ile wypłacić? A z milion lub dwa miliony :-)

Jak liczyć w tych milionach laotańskich kipów? Przelicznik internetowy stwarza problemy :-)
Bardzo proste;
1. Usunąć 3 ostatnie cyfry
2. Podzielić przez 2
3. Mam wynik w złotówkach i wreszcie wiem, ile to jest.

Miejscowym sklepom woda sodowa do głowy uderzyła i te miliony. Tłumy bogatych turystów ze starej unii czy hamerykanie płacą, bo dalej taniej niż u nich.
Lokalnego kroju i wzoru spódnica, która się Kaśce spodobała, w sklepie 1 000 000 ale na bazarze 80 0000.
W sklepie z lokalnym rękodziełem (coś jak nasza Cepelia) za kawałek tak sobie ostruganego drewna w kształt maski i kiepsko pomalowanego (farba się sypała jak podniosłem) cena już w dolarach - 65$, bo więcej niż milion. Na bazarze jeszcze w kipach 60 0000.
Czytałem na forum podróżniczym jak ktoś napisał kilka lat temu, że mu się podobało w Luang Prabang, wrócił w następnym roku i ceny w sklepach turystycznych były 300% wyższe niż rok wcześniej. Ciekawe ile % przez te kilka lat wzrosło?
Np. pracownik na recepcji powiedział, że tutaj jest drogo, ale tam dalej to już zwariowali, bo chcą za pokój o 5$ więcej, tzn. dla niego 5$ jest kwotą "zwariowaną". To co powiedzieć o relacji ceny w sklepie (właścicielami sklepów nie są lokalsi) rzędu 50$ za drewnianą miseczkę a faktycznie zapłaconą ceną rzemieślnikowi?

Ceny towarów mają też zaburzone proporcje, do których jesteśmy przyzwyczajeni:
1. Woda 1.5l:                           5000
2. Paczka papierosów:             3000
3. Wielka paka ciasteczek:     13000


Wycena towarów w Laosie jest sama w sobie oryginalna i różne ceny w odległości 50 metrów. Nie ogarniam tej kuwety.

Papierosy:
1. Mini-market sieciowy: Bastos 3000, Honghua 4000
2. Lokalny sklepik:           Bastos 5000, Honghua 3000

Piwo Lao duże (0.62l):
1. Mini-market sieciowy:        9000
2. Lokalny sklepik:                10000
3. Lokalna tania knajpka:      10000
4. Tani bazar "jedzeniowy":  15000
5. Restauracja/pub:                12000 (lub więcej)
6. Lokalna restauracja:            9000
Czyli: jak pójdę na tani bazar to zapłacę najdrożej a jak pójdę do restauracji to najtaniej (albo tyle samo co w dużym sklepie).
Kupuję piwo na wynos do guesthouse w restauracji obok. Kelner jak mnie zobaczył drugiego dnia to od razu zapytał "Big beer take way? Open?".

Ceny alkoholi lokalnych w porównaniu do lokalnego piwa i wszelkich importowanych są bardzo korzystne:
1. Najdroższa whisky "Champa" 0.7l:    30000
2. Najtańsza whisky 0.7l:                          9000
3. Najtańsza lokalna wódka 0.7l:              8000
Innymi słowy można kupić 1 duże piwo lub za tą samą cenę większą objętościowo butelkę wódki lub whisky.

Whisky "Champa" całkiem pijalna. Da się degustować bez lodu (czego nie można powiedzieć o tajskiej).
Kupiłem również lokalny produkt z zieloną etykietą, wyglądający na likier. Zapewnia oryginalne i niezapomniane przeżycie: gorzko-ziołowy jak piołun, najbliższy smak jaki mi się kojarzy to krople żołądkowe i jedyna zaleta smakowa to nie czuć już w ogóle  40% alkoholu.
Wódki nie próbowałem. Po zielonym eksperymencie (tylko z szyjki upiłem) muszę zrobić przerwę ;-)

Laos to państwo socjalistyczne z jedynie słuszną linią partii ludowej. Stare banknoty z 1988 roku to odzwierciedlają. A czy ty pamiętasz, że Polska w 1988 roku była komuną pod butem rosyjskim?



Vientiane od 08/11/2016 do 11/11/2016

Wpadka agoda.com z rezerwacją :-( Ten hostel nie posiada pokojów z łazienką a taki zarezerwowaliśmy. Po negocjacjach dostaliśmy za dopłatą "family room" z "łazienką". "Łazienka" była brudna i miała przelot wentylacyjny do wspólnej łazienki dla pozostałych, który stanowił wentylację tej łazienki przez naszą - wszelkie odgłosy kiblowo-łazienkowe włącznie z zapachem 24h/7 jak nie zatrzasnęliśmy drzwi do łazienki.
W skrócie: omijać szerokim łukiem Backpackers Garden Hostel i agoda.com.


PS: Przestrzeń w kołchozowych salach i wspólne łazienki wyglądały OK.

16 listopada 2016

Nakhon Ratchasima (aka Khorat lub Korat) od 05/11/2016 do 08/11/2016

Nocowaliśmy w hotelu "M In Korat".
Hotel w nie bardzo ujmującej lokalizacji i sam w sobie mało ujmujący, ponieważ czasy świetności mam już dawno za sobą, tzn wyposażenie mocno zużyte. Ale za to przystępna cena, blisko dworca autobusowego, w centrum miasta i czysty (codziennie nawet pucowane podłogi na korytarzu i holu wejściowym). Aczkolwiek innych gości jak na lekarstwo ;-)
Znaleźć bez nawigacji się nie da, ponieważ jest na bocznej uliczce i mały szyld tylko z nazwą w znanych literach (bez słowa hotel).
Polecamy dla niewymagających - link: M In Korat
Na śniadanie polecamy lokalną knajpkę (w hotelu nie ma nic) - link: ร้านหมวยสร






12 listopada 2016

Sauna ziołowa

W Laosie można skorzystać z tradycyjnej sauny ziołowej.
Poszliśmy raz i się na tyle spodobało, że wybraliśmy się ponownie.
Jest to normalna sauna parowa, tylko w pomieszczeniu leżą miski z pęczkami ziół, które pod wpływem temperatury wydzielają intensywny zapach.

Samo wejście do sauny można przegapić.


W środku dostaje się materiał do okrycia, kubeczek na herbatę (herbata w cenie sauny) i kluczyk do szafki. Cały teren sauny jest w kwadratowym podwórku jednego z domów.
Sauna męska jest w innym pomieszczeniu niż damska. Teren wspólny jest dla wszystkich.
 Jest basenik z wodą z którego się polewa wodą ciało po wyjściu z sauny, ale nie wchodzi się bezpośrednio do baseniku.
Na terenie jest sklepik, gdzie można kupić napoje, sole do peelingu, sodę oczyszczoną, kawę mieloną i jogurt do robienia własnej maseczki. Kupiliśmy kawę, jogurt, dostaliśmy miseczkę i pacykowaliśmy się specyfikiem.
Zestaw do produkcji papki + herbata i kubki z numerami, każdy gość ma kubek przypisany do numeru szafki

Produkcja papki upiększającej

Upiększanie w toku
Link do lokalizacji: Vientiane saun ziołowa

10 listopada 2016

Vientiane

Stolica prezentuje się różnie, jak każde miasto z jednej strony stare domki, z drugiej nowe budownictwo.

Ulica dochodząca do nadbrzeżnej promenady, stoją nowe budynki, a nawierzchnia wygląda jak wygląda. Dziur faktycznie jest cała masa.





 Ale za to na głównym bulwarze znajduje się park z fontanną (aktualnie nie działającą) i łukiem triumfalnym Patuxai.

Świątynia Sisaket z 1818 roku, najstarsza zachowana świątynia w mieście.





Nowa świątynia, ale w bardzo ładnych barwach, tylko czerwień i złoto. Osobiście bardziej podoba mi się styl nowej świątyni.


Jak przystało na stolicę jest biblioteka narodowa, jak widać nieco skromna...
Mobilne stoisko z owocami.

Mobilne kucharki wraz z talerzami i innymi przyrządami kuchennymi zapakowane na tut-tuka :)

Ciekawostka orientacyjna w mieście:
1. Nie ma numerów na domach a nazwy ulic są z rzadka na skrzyżowaniach a często w transkrypcji na alfabet łaciński nazwy są inne na mapie, inne w przewodniku i inne na tablicy.
2. Nie umieją czytać mapy. Z mapy czytają wskazaną nazwę i albo wiedzą gdzie to jest albo nie.
3. Nie mają zielonego pojęcia co to nawigacja GPS czy mapy google a wszyscy mają łopaty z internetem i klikają w fejsa albo oglądają filmy.
... więc jak chcesz gdzieś dojechać to trzeba podać jakiś pobliski znany wszystkim obiekt (bazar, pomnik, duży hotel ...). Może to być też dworzec autobusowy i tutaj mała zagwozdka, ponieważ nazwa dworca komunikacji miejskiej w Vientiane to:
- Central Bus Station
- Talat Sao Bus Station
- Khua Din Bus Station
- Vientiane Capital Bus Station (na oficjalnej tablicy na dworcu)
Google jest na tyle cfany, że wszystko jedno która jest wpisana to i tak pokazuje to samo miejsce. Ale jak się spytać o drogę na ulicy?