23 października 2016

Pattaya

Niestety przyznaję się bez bicia, że pomysł zatrzymania się w Pattaya był moim pomysłem. Biję się w pierś i pokutować swą decyzję będę jeszcze przez jeden dzień. W przewodniku miasto było opisane tytułem "Pattaya - dlaczego nie jechać", zgadzam się z nim w zupełności. Zadziwiające jest to, że można się przeraźliwie nudzić w mieście, gdzie jest milion barów i knajp, a nie nudzić się w małej miejscowości gdzie jest plaża i parę knajpek na krzyż. W Pattaya jest plaża, wąska, zawalona leżakami i brudna. Woda z toną śmieci. Do tego co kilka metrów parkują motorówki. Do wody nie wchodziłam i nie zamierzam. Myślę czy by jutro nie olać tego całego miejskiego pierdzielnika i przesiedzieć cały dzień w hotelowej knajpce.

Na każdej ulicy jest zatrzęsienie barów, można wybierać i przebierać, każdy znajdzie coś dla siebie. Obok naszego hotelu jest uliczka z kilkoma barami ewidentnie zatrudniającymi tylko ladyboyów, wszystkie bary są obok siebie. Przed każdym z nich siedzi stado facetów wyglądających lepiej od niejednej kobiety, wystrojeni w super sukienki, na niebotycznych obcasach, wymalowanych tak, że ja przez 10 lat treningu nie będę potrafiła się tak umalować. Generalnie wyglądają wystrzałowo, ale widać, że coś tu nie gra, a cała magia znika jak się odezwą ;)

Oczywiście najważniejszym miejscem miasta jest Walking street, ulica zamykana dla ruchu kołowego od 7 wieczorem do 3 nad ranem. Na tej ulicy jest jeszcze większe zagęszczenie barów i klubów niż gdzie indziej. Przed każdym z nich stoją dziewczyny (tu już nie było łatwo, wydaje się że większość z nich to naprawdę są dziewczyny) wystrojone w stroje przewidziane dla danego lokalu i nagabują panów do wejścia, mnie zresztą też nagabują. Bardzo dziwne uczucie, gdy ladyboy siedzący przed knajpą macha do ciebie, uśmiecha się, przesyła całuski  i nawołuje do wejścia. Nie można się swobodnie przyglądać, bo mają nadzwyczajny zmysł wyłapywania kto im się ukradkiem przygląda.
Przekrój strojów u panien jest bardzo zróżnicowany, od miniów i szortów, poprzez stylizację na uczennice czy stewardessy.
Co kilka sekund ktoś wtyka pod nos broszurę informującą jaki pokaz ping pong można obejrzeć w mijanym lokalu, broszury wyraźnie obrazkowo przedstawiają w jaki sposób panie będą wyrzucać piłeczki.
Są również lokale z laskami przebranymi za "skromne" uczennice, co widać na zdjęciach poniżej i dedykujemy wiadomo komu ;-)
Zdjęcia marne, bo głupio mi było podchodzić i z bliska pstrykać zdjęcia

Uczennice ze specjalną dedykacją dla pewnego nauczyciela
Podsumowując miasto, można pić od rana do rana za każdym razem w innym barze i korzystać z uciech cielesno wizualnych. Ja się tylko pytam dlaczego nie ma nigdzie barów z męskim go-go? Tylko laski i ping pong show! A dla kobiet nic nie ma :( chociaż po głębszym namyśle ping pong show w męskim wydaniu nie był by chyba tym co chciałabym oglądać...

Jest też plaża z serwisem kelnerskim:


I żeby te plusy plaży nie przysłoniły wam minusów to w wodzie jest naprawdę śmietnik (przewodniki odradzają kąpiel):

Za to panorama miasta przedstawia się imponująco.
Panorama Pattaya

3 komentarze:

  1. Z tego co piszecie, to miasto pelne atrakcji i nie tylko dla nauczycieli;-) Gralem ostatnio w ping-ponga w Gruzji w towarzystwie o nieprzecietnych umiejetnosciach. Ale nie wiem, czy udaloby sie kogos namowic, aby zaplacil za nasz pokaz;-) Moze jakby Ninko stala przy stole.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeszedlem sie Walking Street, ale za dnia nie ma tam za wiele atrakcji. Owszem, knajpek jak psow. Jedna nawet z dosc oryginalna elewacja - Moon Club. Na Waszej ulicy Pattayasaisobg znalazlem rosyjska knajpke. Mozna na gorzalke tam skoczyc wieczorym;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to pod Moon Club mogliśmy się minąć :) Za takiego ping -ponga nikt by nie zapłacił, ale ćwicz, nigdy nic nie wiadomo! W końcu jak pisałam dla kobiet nie ma nic ciekawego ;)

      Usuń