29 stycznia 2017

Szczęśliwego Nowego Roku 2017


Wszystkim czytelnikom naszego bloga 

serdecznie życzymy

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOGUTA 2017

Życzenia składają Małpa i Kogut.


     Chiński nowy jest obchodzony przez 3 dni: 27 (sylwek), 28 (1 dzień nowego roku) i 29 stycznia. Nowy rok to rok Koguta, żywiołu ognia, i trwa do 15 lutego 2018.

     Świętujemy obżarstwem smakołyków nakupionych na targu ulicznym w Takua Pa. Mniam, mniam, mniam 😋😋😋


Wycieczka do nikąd

     Pojechaliśmy drogą dla samochodów według mapy Google.

     W pewnym momencie asfalt się skończył i przeszedł w dróżkę przez dżunglę Parku Narodowego Khaolak Lumru. Skuterem daliśmy radę :-)
Unnamed Road, Tambon Lam Kaen, Amphoe Thai Mueang, Chang Wat Phang-nga 82210
Droga "samochodowa" przez Khaolak Lumru
Unnamed Road, Tambon Lam Kaen, Amphoe Thai Mueang, Chang Wat Phang-nga 82210
Droga "samochodowa" przez Khaolak Lumru
      Pozostało pytanie: po co? Droga przez las, mała sztuczna tama i tyle. Jak by nie było palm i bambusów to tak jak w Polsce w świętokrzyskim.
Unnamed Road, Tambon Lam Kaen, Amphoe Thai Mueang, Chang Wat Phang-nga 82210
Mała tama na strumieniu Lam Ru Yai 
Unnamed Road, Tambon Lam Kaen, Amphoe Thai Mueang, Chang Wat Phang-nga 82210
Strumień Lam Ru Yai

24 stycznia 2017

Pora deszczowa???

W Tajlandii jesteśmy już prawie tydzień. Zameldowaliśmy się w ulubionej i sprawdzonej miejscówce w Khao Lak.
I co?
Pogoda nas nie rozpieszcza. Pada cały czas ze sporadycznymi przerwami. Albo cały dzień siąpi, albo są burze i leje jak z cebra.
W innych prowincjach niedaleko nas są wielkie powodzie. Nas chroni chyba tylko to, że większość chmur zatrzymuje się na górach.
Czyżby pora deszczowa przyszła wcześniej?


Coś się w porach roku pop......liło. W zeszłym roku przyjechaliśmy w końcu deszczowej pory roku i świeciło słońce. Jak przyszła sucha pora roku i miały być słoneczne upały to się zaciągnęło chmurami, pada regularnie i marzniemy, bo temperatura spada do 24 stopni.
Dlaczego deszczowa pora roku była słoneczna i sucha a sucha pora roku jest pochmurna i deszczowa?

Fryzura tajska

Słona woda włosom nie służy. Po kilku miesiącach miałam siano na łbie i ciężko było się z nią uporać, a do tego gorąco. Do tego doszły też inne względy, o czym wiedzą osoby bliżej zainteresowane :P
Zdecydowałam się skorzystać z usług tajskiego fryzjera. Przygotowałam sobie zdjęcia przykładowej fryzury i do dzieła!
Pani fryzjerka zrobiła mi na głowie coś zbliżonego do wymagań.
Efekt jest taki, że jest wygodnie, chłodno, ale po powrocie do kraju muszę niezwłocznie wybrać się do sprawdzonej fryzjerki i zrobić porządek z zaistniałą fryzurą ;)










Podróż z Phnom Penh (KH) do Khao Lak (TH)

     Trasa interaktywnie: mapy Google.
Phnom Penh - Bangkok - Khao Lak

     Phnom Penh tuk-tukiem
     Podróż rozpoczęliśmy o 7 rano z hotelu w centrum Phnom Penh tuk-tukiem wziętym z ulicy za 8$ po negocjacjach. Jest 7 rano i na szczęście jedziemy od centrum w przeciwną stronę niż korek full stop. Nawet skutery się zakorkowały i oczywiście jeździły pod prąd dwupasmową ulicą, pomimo betonowej przegrody. Ciekawe jak by jeździli bez betonowej przegrody? Na siłę pod prąd?
     Po 40 minutach w smrodzie spalin, tumanach kurzu, manewrowaniu wśród chaosu ruchu i pojazdach jeżdżących pod prąd dotarliśmy na lotnisko. Terminal nófka sztuka z nowiutkimi i błyszczącymi sklepami, knajpkami ... no to kosmos i inny świat. Z cenami ... też z kosmosu - jak chcecie coś kupić z Kambodży (chociaż nic mi nie przychodzi do głowy poza tanimi papierosami i alkoholem) to nie liczcie na strefę bezcłową, bo ma podatek marsjański.
      Odprawa, stemplowanie paszportów i kontrola bezpieczeństwa jest bez kolejek i sprawnie z wyjątkiem chamstwa pograniczników. No cóż to lotnisko międzynarodowe, więc standard też międzynarodowy: urzędnik jest istotą wyższą a ty przeszkadzającym mu debilem zwracającym jego jaśniepańską d.... Nie znający j. angielskiego pogranicznik pokazał mi na migi, że mam przyłożyć kciuk do skanera linii papilarnych, który był w ... dziurze poniżej. Zdegustowany podniósł jeszcze raz rękę z wystawionym tylko kciukiem to przyłożyłem kciuk drugiej ręki. Wkurzył się i wystawił dwie ręce z dwoma kciukami to przyłożyłem 2 kciuki. Następnie wyciągnął rękę z czterema pozostałymi palcami to patrzę na czytnik i dwie się nie zmieszczą, przyłożyłem jedną. Wyciągnął jeszcze raz rękę z czterema palcami to przyłożyłem drugą. Tu już jebnął rękami w stół, walnął stempel, rzucił mi paszport i machnął ręką w kierunku wyjścia spierdalaj. OK. spierdoliłem.

     Samolot
     Przelot OK. W Air Asia wszystko sprawnie a nawet sprawniej niż w rejsowych liniach.
Ciekawostka to wyposażenie pokładowe w siedzeniu przed tobą:

Nie, nie ... to nie jest dotykowy ekran tylko naklejka z wydrukowaną reklamą z ramką imitującą ekran. A tak ładnie wygląda na zdjęciach wnętrza kabiny pasażerskiej w reklamie Air Asia.

     Bangkok komunikacją miejską
     Tajska kontrola graniczna była z moją "małą obstrukcją", ponieważ specjalnie nie wpisaliśmy na karcie lądowania, że mamy wizy tajskie. Taj przystawił mi już stempel graniczny na 30 dni zgodnie z ruchem bezwizowym, ale zamykając paszport otworzyła mu się dalsza strona ze sztywniejszą kartką z wizą tajską. Stwierdził "Oh, visa". Urzędnik przekreślił datę ważności pobytu na stemplu, przekręcił datownik, dostemplował nową datę na 60 dni i "USED" na wizie. A prawie się udało :-)
     Dodatkowy wniosek: oficjalny limit przebywania w Tajlandii w ruchu bezwizowym 90 dni w ciągu 6 miesięcy nie jest przestrzegany rygorystycznie na lotniskach. Dostałem 4 pieczątkę (czyli razem 120 dni) w ciągu 5 miesięcy.
     Nie jesteśmy nowicjuszami podróży po Azji i podziękowaliśmy za usługi transportowe biur podróży na lotnisku (1000 baht za taxi + bilety autobusowe 2 x 1600 baht). Była 11 rano a autobus odjeżdża wieczorem, więc nie wzięliśmy nawet miejskiego taxi tylko komunikacją publiczną. Strona Bangkok bus, MRT, BTS - All in one Guide lub mapy Google zestawi połączenie od-do w Bangkoku.
     Zapytałem się w Airport Information, gdzie jest przystanek autobusowy. Pani stwierdziła stanowczo, że mamy wziąć taxi,  ponieważ nie ma publicznego transportu na lotnisku Don Mueang. No to już ściema na maksa, ponieważ jest:
- autobus lotniskowy (30 baht) do węzła komunikacji publicznej Mo Chit (MRT, BTS, autobusy miejskie i dalekobieżne, Bangkok Bus Line: A1),
- autobus lotniskowy tranzytowy na lotnisko Suvarnabhumi (darmowy: Transfer Bus Between Suvarnabhumi - Don Muaeng),
- stacja kolejowa z pociągami jadącymi na dworzec główny w centrum za 5-20 baht (Don Muang Railway Station)
Nam te nie pasują, więc z mapą Google i bez bagażu idę z terminala chodnikiem na autostradę znaleźć przystanek. Przystanek jest zaraz za rogiem ok. 200 m: po wyjściu z terminala w prawo, na lewą stronę na chodnik i cały czas chodnikiem z zawijką - jesteś na przystanku:
Przystanek publicznej komunikacji do miasta na lotnisku Don Mueang (DMK)
Pojechaliśmy autobusem 538 do Victory Monument (centrum) za 21 baht i z tego samego przystanku 515 do Sai Tai Mai (Bangkok Southern Bus Terminal) za 13 baht. Razem za 72 baht zamiast 1000 baht. To jest długa podróż ok. 2 h (taxi nie będzie szybsza: autobus jedzie autostradą a potem najdłużej stoi w korkach w centrum, gdzie taxi by też stała). Polecamy zaopatrzyć się na podroż w Amazon Cafe w wybrany napój na wynos - lubię mrożoną czarną kawę z miodem (poziom odlotów, cena od 50 baht; na przylotach są drogie knajpy z ceną od 150 baht).

     Autobus nocny VIP24
     Wzięliśmy VIP24 w linii rządowej za 874 baht. VIP24 to 24 miejsca w piętrowym couch'u, fotele są 3 na szerokość autobusu i rozkładane do leżanki.  Jak rozpoznać rządową linię: w okienku siedzi osoba w białej koszuli z pagonami a na okienku jest napis "999". Mając bilet na VIP dostajesz w autobusie: wodę, sok, chrupki i ciastko a rano kawę. W trakcie podróży jest przystanek na jedzenie, które jest w cenie biletu. Procedura nie jest oczywista, ponieważ brak informacji w j. angielskim, że w ogóle przysługuje i co. Jak już wiesz to jest proste: idziesz do wejścia czy wydzielonej sekcji na hali tam gdzie do ciebie machają i siadasz w przy stole. To co postawią na stole jest do zjedzenia. Zwykle zupa ryżowa jako baza i talerze do dokładania do niej samodzielnie: krewetki, tofu, jakieś mięso w sosie czy smażone, ryba, jajka na twardo w słonym sosie sojowym ... Jak coś się kończy to doniosą. Problem z tym jedzeniem jest taki, że stacja żywieniowa jest na trasie tam gdzie jest a służy dla wszystkich kierunków, więc postój wypada o tej godzinie jak dany autobus do niej dojeżdża. U nas wypadł w środku jazdy po północy :-(

    Dojechaliśmy
    Cała zatoka Tajlandzka opędzona razem w 28 godzin.
    Samodzielnie organizując transport w Bangkoku zapłaciliśmy tylko 1820 baht zamiast 4200 przez biuro podróży.

19 stycznia 2017

Pożegnanie z Phnom Penh

Pożegnanie ze stolicą Kambodży zrobiliśmy na bogato ;)
Poszliśmy na kolację do restauracji z sushi, a na miejscu okazało się, że nie jest to sushi, a zupka, którą się robi samodzielnie korzystając ze składników jeżdżących na specjalnej taśmie wokół całej restauracji. Płaci się za jedną zupę i można jeść ile wlezie. Wybiera się podkład z zupy, a następnie dobiera składniki, warzywka, mięsko lub owoce morza.
Zabawa fajna, jedzenia po kokardkę. Wyszliśmy objedzeni po same uszy.


Link bezpośredni do filmu: Restauracja w Phnom Penh

16 stycznia 2017

Phnom Penh od 14/01/2017 do 16/01/2017

W drodze powrotnej to Tajlandii wybraliśmy ten sam hotel, więc patrz poprzedni wpis:
Phnom Penh od 23/12/2016 do 29/12/2016.

Spędziliśmy miło czas pod chmurką, czyli na 12 piętrze na dachu w hotelowym spa z barem.

Wychodziliśmy na obżarstwo w np. jedz ile chcesz (Shabu Shabu & Sushi Buffet za 9.80$) w postaci zrób to sam: wybierasz zupę (1 z 4) jak bazę i dodajesz do garnka z gotującą się zupą co i ile ci się podoba z przejeżdżających talerzyków (mięsa, ryby, warzywa, owoce morza ...) a po ugotowaniu wedle uznania wyjadasz z gara i dokładasz, dokładasz kolejne ...

Kep od 03/01/2017 do 14/01/2017

Wybraliśmy osobiście pensjonat Arun Rass w Kep, więc nie było niespodzianek i wszystko zgodnie z oczekiwaniami.
Zdecydowanie polecamy (jak już musisz koniecznie przebywać w Kep, bo miejsca nie polecamy):
- link do map Google: Arun Rass
- kontakt bezpośredni: keparunrass@gmail.com, tel. +855 97 58 82 088

Jest też na booking.com, ale tam kosztuje 15$/dzień. My wynajmowaliśmy bezpośrednio i wynegocjowaliśmy cenę 10$/dzień + lodówka (przeniesiona z droższego pokoju) + rowery (rozklekotane miejskie staruszki, które dzielnie się spisywały - patrz post Wycieczka rowerowa po okolicach Kep).

Arun Rass - widok na teren z balkonu
Arun Rass - wielkie, wygodne łóżko




14 stycznia 2017

Kep

Wróciliśmy do stolicy Kambodży i w końcu mamy normalny internet, znaczy taki co nie znika na kilka godzin i chciałam coś napisać o Kep, w końcu byliśmy tam 11 dni! Ale Witek mnie uprzedził.
11 dni na Kep to zdecydowanie za długo, wystarczyły by 2 dni. W sumie na całą Kambodżę to zdecydowanie za długo. Nie mam niestety dobrej opinii o tym państwie, syf i nic ciekawego do zobaczenia, oprócz Angkoru. Tajlandia w tym rozliczeniu wypada zdecydowanie korzystniej.

Samo Kep w moim odczuciu nie jest miastem, choć chyba bardzo by chciało być miastem.
Na plaży syf, gównochody wychodzące na plażę i wyspa Rabbit island, która też jest nijaka.

Ale w sumie widok ruin i pustych ulic jest ciekawy, nigdzie czegoś takiego się nie zobaczy. Szerokie ulice jak autostrady i nic więcej.










Atrakcją z braku laku było obserwowanie małp, które zrobiły sobie z latarni ulicznej huśtawkę:


Z Rabbit island nie mamy zdjęć, bo podczas przedzierania się przez dżunglę "ścieżką" nie w głowie nam było robienie zdjęć. W końcu zdecydowaliśmy się na pokonywanie wyspy brzegiem morza, brodząc w wodzie, bo na brzegu chaszcze były nie do przebycia. Jedyny pozytyw w tym brnięciu był taki, że uratowałam kilka latających ryb, które przez pomyłkę wyskoczyły na brzeg ;)

Na szczęście hotel mieliśmy bardzo fajny, więc większość dnia przebywaliśmy w nim i na balkonie. Towarzyszyły nam przy tym dorodne upasione gekony, kilka miało około 20 cm długości. Największe kolosy jakie do tej pory zauważyłam.
Dorodny niestrachliwy gekon

Kolacja była słaba, trzeba sobie jakoś radzić

Z tego wszystkiego jest jeden pozytyw, w poniedziałek wracamy do Tajlandii! Czuję się jakbym wracała do domu ;)

12 stycznia 2017

"Miasto" Kep: mapy & street view Google a rzeczywistość

     Czy miasto Kep na wybrzeżu Kambodży to miasto czy nie?
     Kep na mapie Google wygląda na miasto z gęstą siatką ulic:
Kep według mapy Google
Rozplanowana sieć szerokich ulic to pozostałość czasów kolonialnych i wytyczono je w przeszłości. Cała okolica to prawie wyłącznie ruiny domów murowanych i działki po pewnie drewnianych domach, po których nie został już ślad oprócz okalających je murów, czasem nawet z kutymi bramami. Wszystko jest malowniczo zarośnięte dżunglą. Wille zostały opuszczone w czasie wojny w latach 60-tych. Zdjęcia są z miejsc oznaczonych czerwonymi kropkami na mapie powyżej:
"Ulica" w Kep dla samochodów wg mapy Google
Kep - widok z "ulicy" w "centrum" "miasta"
Ulica w Kep tej samej klasy co powyżej wg mapy Google
Kep - "rezydencja" w "centrum" "miasta"
Kep - "rezydencja" w "centrum" "miasta"
Są domy, sklepy itp. przy drodze narodowej 33A, biegnącej wzdłuż wybrzeża, kilka budynków rządowych na jednej ulicy, kilka porozrzucanych losowo domów i pensjonatów. Gdzie jest miasto?

        Jak ma się Google street view do rzeczywistości?
        Pierwszy raz widzę, żeby Google street view "jeździł" po: molo (1), plaży (2)  i kamieniach w morzu (3). Niebieskie linie na mapie Google pokazują, gdzie jest dostępne Google street view:

Poniżej jest kopia ujęć z Google street view: pięknej pustej plaży, zbliżenie na promenadę z tego samego punktu z tłumkiem ludzi na promenadzie i ta sama promenada z przejazdu ulicą, która w tym ujęciu jest praktycznie pusta. Plaża czysta i bezludna a na promenadzie zero ludzi. Kurort marzenie! Jak to się stało, że podczas zdjęć plaży na plaży jest pusto (a tłumek na promenadzie) a na zdjęciach promenady na niej jest pusto? Gdzie się podzieli sprzedawcy, leżaki i stoiska? Nie zapomnijmy o wypucowanej plaży na połysk. Szkoda, że się nie rozpędzili i nie pomalowali piasku na śnieżno-biało.




Dobry zakup reklamówki w Google przez miasto Kep. Dziękujemy ci Google za obiektywne mapy i widoki!

       Stare zdjęcia Kep znalezione w internecie pokazują, że plaża była dawno temu popularnym miejscem zarówno dla Francuzów (patrząc po samochodach) jak i miejscowych oraz zawsze były stragany (drugie zdjęcie). Czy próbują mi wmówić, że kiedyś popularny i oblegany kurort jest teraz bezludną plażą?



        Poniżej jest kilka zdjęć dla porównania rzeczywistości w Google i rzeczywistości. Zdjęcia są zrobione w środku tygodnia, kiedy nie ma tłumu weekendowego Kambodżan, robiących zwykle pierdolnik. Przykładowo: facet skończył pić napój i wyrzucił opakowanie do morza albo inny podszedł na plaży do brzegu i wysikał się, w czym zupełnie mu nie przeszkadzali ludzie kąpiący się w morzu. Woda w morzu nie jest przezroczysta i nie ma zielonkawego koloru morza, tylko jakiś szary, czego nie widać na zdjęciach. Wynika to z wylotu gównochodów po obydwu stronach plaży. Ścieki są bez oczyszczalni, ponieważ takiej instalacji nie widzieliśmy. Wali przy nich gównem konkretnie, ale na szczęście cały czas jest silny wiatr w kierunku morza :-)
        Ciekawostka: kambodżańscy turyści robią sobie pozowane zdjęcia z kontenerem na śmieci, który faktycznie jest ewenementem w tym kraju (i na razie słabo używanym ewenementem). Niestety nie miałem aparatu fotograficznego w ręku, żeby tą scenkę rodzajową uwiecznić.

Lewa strona plaży w Kep i lewostronny gównochód
Plaża w Kep
Plaża w Kep - prawostronny gównochód 
Plaża w Kep - poza centralną częścią

Czy jesteśmy w inscenizacji do teledysku Dead Kennedys "Holiday in Cambodia"?