4 stycznia 2017

Kampot i wielki durian

W wyniku bardzo delikatnego ponaglenia śpieszymy z aktualizacją bloga.
Z tym będą jednak pewne trudności, bo o miejscu w którym spędziliśmy sylwestra można powiedzieć tyle, że łatwo je pomylić z kompotem.
Zachęceni opisami na innych blogach uciekliśmy ze stolicy do małej miejscowości Kampot. Podobno ładna, spokojna, bardo lokalna i kambodzańska. Do największych atrakcji miasta można zaliczyć wielki pomnik duriana na centralnym rondzie miasta. Pomnik jest na tyle ogromny, że codziennie stoi przy nim masa ludzi i robi sobie zdjęcia. Skąd pomysł na taką tematykę pomnika nie mam pojęcia.


Bardzo szybko okazało się, że wszystkie drogi prowadzą do duriana, tak ogromne i rozbudowane jest miasto.

Kolejną atrakcją miasta jest promenada nadrzeczna, długa i szeroka, ciągnie się jeszcze poza miasto. Takiej długiej promenady może Warszawa tylko pozazdrościć. 
Przy promenadzie są knajpki i tam toczy się życie wieczorne. W jednej z tych knajp spędziliśmy najwięcej czasu smakując "kambodżańskie" przysmaki. Najsmaczniejsze były żeberka z ziemniakami, frytki z chili con carne, czosnkowa bagietka i stek z barakudy ;) Jedyne jadalne danie kambodżanskie to dowolne mięso "lok lak", najpierw gotowane, potem smażone w sosiku i podane na świeżej cebuli.

Hostel w którym się zameldowaliśmy też był w stylu kambodżańskim, czyli brudny niemiłosiernie. Witek pewnie będzie raczył Was sobnym wpisem z relacji noclegu więc nie będę wstawiać zdjęć ;)
Hostel można podsumować dwoma słowami, brudny i klaustrofobiczny z wiecznie najebanymi i ujaranymi ludźmi, łącznie z właścicielem.


Sylwester spędziliśmy na wycieczce po górze Bokor z ruinami między innymi starego francuskiego hotelu i kościoła. Z racji braku innych atrakcji po ruinach plątała się masa ludzi. Hotel jest faktycznie usytuowany bardzo malowniczo, niemal nad urwiskiem i z widokiem na dolinę i morze. Ale nie widzę sensu ekscytować się starymi murami hotelu. Ale jaki kraj takie atrakcje. 


Ruiny francuskiego hotelu


Widok z tarasu hotelu
 Drogi w Kambodży są tak zasyfione pyłem, że pierwszy raz zrozumieliśmy po co ludzie chodzą tu w maseczkach i sami kupiliśmy takie na jazdę skuterem.
Witek w pełnym drogowym rynsztunku
Zostaliśmy kambodżańskimi królami szos, jednego dnia zrobiliśmy około 100 km po dziurawych i zakurzonych drogach, wśród trąbiących pojazdów spychających nas z drogi. Z ciężarówką wyprzedzającą naszym pasem nie ma co się kłócić. A to wszystko na żęchowatych  skuterach!
Najbardziej był zdziwiony policjant w radiowozie, który zajechał nam drogę i został obtrąbiony przez Witka, policjant zupełnie się tego nie spodziewał ;)

Jeszcze jedna atrakcja gór Bokor - wodospad aktualnie bez wody. Za to z butelkowaną wodą "Bokor", którą dostaje się w cenie biletu.
Była woda, nie ma wody

Godziny wieczorne spędziliśmy w barze hostelu, grając w kości (swoją drogą Witek przegrał sromotnie) i pijąc piwo. Po 22 wyszliśmy na promenadę, zaopatrzeni w kolejne piwa i szampana o temperaturze pokojowej (czyli w tym klimacie jakieś 27 stopni). 
Niemal wszyscy mieszkańcy Kampotu (kampoczanie?) wyszli świętować na promenadę, prawie nie było się gdzie wcisnąć. Wszyscy mieli rozłożone maty na chodniku, obłożyli się jedzeniem, grała muzyka z przenośnych odtwarzaczy i odbywały się nawet tańce. Niemal połowa świętujących sikała z promenady do rzeki, co dawało pewien dodatkowy koloryt świętowaniu (lepiej nie być w tym czasie poniżej promenady na brzegu rzeki). Pierwszego dnia mieliśmy nawet chwilowy pomysł żeby rozłożyć się z ręcznikiem na piasku nad brzegiem rzeki, cieszę się że szybko z niego zrezygnowaliśmy. 
O północy były fajerwerki, każdy miał własne małe patyczki plujące na odległość kilku metrów, dużych wysokich fajerwerków nie było.
O 12:30 byliśmy w hostelu i kończyliśmy szampana nad basenem, mocząc nogi (tak, w zapyziałym hostelu był basen!).

Nowy rok każdy mieszkaniec hostelu leczył w hostelowym barze, więc około 18 wszyscy byli już pijani i ujarani, jak zwykle włącznie z właścicielem, dzień jak co dzień ;)
Na szczęście następnego dnia opuściliśmy Kampot-srampot jak określił go kulturalnie Witek.

Zapomniałabym dodać, że w Kambodży została ponownie dumnie uruchomiona linia kolejowa, która nie działała od kilku lat!
Oto dowód!

12 komentarzy:

  1. Linia kolejowa imponujaca!!! ;-) Jakby wstawili tam wygodna kanape, to mozna byloby sie nawet gdzies wybrac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno jeżdżą normalne składy pasażerskie, ale my takiego nie widzieliśmy ;-)
      Patrz na http://www.movetocambodia.com/transportation/cambodia-trains/

      Usuń
  2. Hmmm... może Sylwek w tym miejscu nie był super pomysłem, nie wiem. Mam koleżankę, która mieszka pod Kampot, wrocławianka, tak wybrali z mężem.
    Linia kolejowa faktycznie istnieje, jest rozkład jazdy pociągów, ze stolicy do Sihanoukville. Nie jeżdżą codziennie, dlatego mogłaś ich nie zobaczyć.
    Piszę mój komentarz, bo może zerkniesz na swoje tutaj słowa pod innym kątem. To przykre, gdy się czyta takie słowa: "Hostel w którym się zameldowaliśmy też był w stylu kambodżańskim, czyli brudny niemiłosiernie.".
    Myślę, że aby docenić to miasto, trzeba mieć inne "potrzeby podróżnicze". Może mniej sarkazmu? Lepsze rozeznanie w poszukiwaniu hostelu? Lepszy reserch przed wyjazdem?
    Pozdrawiam
    Małgośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładanie! szukałam informacji o Kampocie i trafiłam tu przypadkiem. jestem w szoku jak mozna z takim poszuciem wyższości i pogardą pisać. to raczej nie świadczy o Kambodży, tylko o zamkniętej głowie. dawno nie byłam tak zniesmaczona...

      Usuń
    2. @Anonimowy
      Na tym blogu jest następny wpis o hostelu, o którym tutaj jest mowa: miał dobre opinie (to a propo rozeznania), olał naszą potwierdzoną rezerwację z booking.com, nie wyglądał ani jak w opisie ani jak na zdjęciach ani jak w opiniach. Więc z mojej strony jest uwaga: kto jest takim bezczelnym kłamcą? Czy opinie pochodzą od pracowników/właściciela hostelu?
      "styl kambodżański" został stwierdzony w innych obiektach, ponieważ po tym doświadczeniu najpierw oglądaliśmy potem rezerwowaliśmy. Np. po to specjalnie pojechaliśmy z Kampot do Kep, gdzie znaleźliśmy czysty i przytulny pensjonat.
      A propo linii kolejowej: wyraźnie jest napisane, że została uruchomiona, więc nie rozumiem komentarza.

      Usuń
    3. @amarta
      To nie jest poczucie wyższości tylko opis stanu faktycznego.
      Rzeczywistości można nie lubić, można się z nią nie zgadzać, ale dalej pozostaje faktem.

      Usuń
  3. oj niestety, to nie opis rzeczywistości. tak się składa, że jestem od kilku dni w Kampocie, a dłużej podróżuję do Kambodży. Wasze podejście to podejście „białych panów” niestety. w sumie współczuję, bo jak przejrzałam wpisy to stwierdziłam, że to musi być straszne, tak długo w podróży i nic się prawie nie podoba ;)
    i tak, jest to wszystko pisane z poczuciem wyższości (ze zacytuję z innego wpisu, że prócz Angkoru Kambodża to „syf i nic ciekawego”). Straszne. Może trzeba być przygotowanym na wyprawy? Może trzeba wiedzieć jaka jest historia kraju, do którego się jedzie? Jak wyglądał 30-20 lat temu i jak olbrzymi postęp zrobić? Może warto porozmawiać z ludźmi? Rozumiem, że coś może nie zachwycać, ale piszecie bloga, ludzie to czytają (choc mam nadzieję, że niewielu). Pisząc, że Kambodza to syf, piszecie kłamstwa, po prostu. Bardzo słabe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może po prostu mam inne zdanie? WOW niesamowite prawda? Gdyby każdy miał takie samo zdanie było by nudno. Jak widzę nie rozumiesz sensu posiadania innego zdania. Moje zdanie jest takie, twoje inne. Przez twój komentarz nie zmienię zdania, o wybacz! W sumie schodząc do podstaw, historia kraju, jak bardzo by była smutna nie uważam że powinna mieć przełożenie np na umiejętność trzymania czystości w drogim hostelu, zwłaszcza prowadzonego przez "białego pana", czy odpływ ścieków bezpośrednio na plażę w Kep. A kraj zrobił postępy i będzie robił postępy i niech robi! I tu cię może zdziwię, ale podobało mi się w tym kraju, ale niestety zakres higieniczny był najgorszy i tu można się z tym niezgadzać, ale musi zrobić jeszcze duże postępy bez względu jak bardzo mnie pojedziesz. W związku z tym zapoznałaś się z naszą opinią, nie zgadzasz się to idz czytać materiały zgodne z twoją opinią. Pa!

      Usuń
  4. Bardzo mnie interesuje, co to znaczy :"ale niestety zakres higieniczny był najgorszy"? Stopniowanie przymiotnika:zĺy, gorszy i najgorszy oznacza porównywanie, stąd moje pytanie - w odniesieniu do czego padło słowo "najgorszy"?

    Jeśli chodzi o noclegi etc., to w przytłaczającej większości krajów wszystko jest kwestią ceny. Jeśli widać, że noclegownia jest droga (w kontekście danego kraju oczywiście), to i jakość będzie odpowiednia.

    W Kambodży miałam 4 miejsca noclegowe i w zależności od ceny dostałam to, na co liczyłam. Nigdy w żadnym kraju nie miałam też kłopotów z jakąkolwiek rezerwacją poprzez booking.com, ale ja z zasady jestem bardzo upierdliwa i jeśli byłby brak kontaktu, nie odpuścilabym tak, jak czytam.

    Co do imprezowania na świeżym powietrzu w krajach azjatyckich w małych miastach, to co widzieliście w Kampot nie jest niczym zaskakującym :)

    Co do tonacji wpisów, trzeba przyznać, że można kraj/miasto skrytykować w bardziej ludzkiej formie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak mówi Pani powyżej- nie chodzi o inne zdanie. Mnie np. też nie zachwycił Wientian, a niemtórzy go lubią. I to jest ok. Nie musi się nam podobać to samo. Ale chodzi o ton wpisów i podejście (zresztà ten ton widać też w odpowiedziach na komentarze).
      Byłam w Kampocie 4 dni i widziałam mnóstwo ciekawych rzeczy (m.in. farma pieprzu czy crab market, na którym można zjeść świeżo wyłowione owoce morze). Po prostu trzeba się przygotować do wyprawy.
      a co do hoteli to śmieszna sprawa, bo np. w Siem Reap mieszkałam w hostelu za 20zl i był najlepszy w całej możej wyprawie. Z basenem na dachu i super czysty. Ale wiem, że można trafić róznie, więc nie napisałabym „w Kambodży wszystkie usługi są na poziomie 5 gwiazdek i w każdym hotelu są baseny na dachach”.
      a posiadanie własnego zdania nie zawsze znaczy mówienie prawdy. płaskoziemcy też bronią swojej opinii mówiąc, że majà swoje zdanie.
      myśleć możecie co chcecie, ale pisanie bloga, w którym wydajecie te swoje sądy jako faktu jest to prostu słabe. i tyle.
      jak pisałam wcześniej- w sumie współczuję, bo Azja jest piękna i ma mnóstwo do zaoferowania, jesli nie przyjezdza się z takim poczuciem wyższości pt. „syf i nic ciekawego”

      Usuń
    2. a, no i jeszcze te „uwagi” do islamu, to już w ogóle poniżej poziomu

      Usuń
  5. Ktoś namawia mnie ostatnio na wyjazd do Kambodży. Jakoś od początku ta wizja mnie nie pociągała, ale obiecałam poczytać, poszukać w necie informacji. To, co znajduje to przede wszytskim Angkor, główny powód do wizyty w tym kraju. Wszystko inne, co znajduje jakoś nieszczególnie mnie zachęca :-/ Wasz wpis tylko mnie wtym utwierdza. Jeździłam trochę po Azji, wiem, jakie tam są warunki, ale do tej pory mi to nie przeszkadzalo. Odnoszę wrażenie, że w Kambodża mogłaby mnie rozczarować.

    OdpowiedzUsuń