29 grudnia 2016

Najbrzydsze i najbrudniejsze miasto Azji

       Przyjechaliśmy do stolicy Kambodży z zamiarem pobyczenia się w święta w dobrym hotelu i połażeniu po dużym mieście.
       Podczas wizyty w tym mieście powstał mój prywatny ranking najgorszego i najlepszego miasta Azji. Phnom Penh jest w tym rankingu na pierwszym miejscu najgorszego miasta pod każdym względem. Brud tu panujący jest ogromny. Wszędzie walają się śmieci. Wynika to z faktu, że nie ma kubłów na śmieci. Każdy mieszkaniec wystawia lub wysypuje śmieci przed dom, bezpośrednio na ulicę czy chodnik, a w nocy służby oczyszczania miasta sprzątają ten bajzel. I dzięki bogu są jakieś służby oczyszczania, bo miasto utonęło by w śmieciach. Sytuacji nie poprawia fakt, że każdy przechodzień wyrzuca każdy śmieć bezpośrednio pod nogi nie fatygując się nawet do góry śmieci na chodniku stanowiącej odpowiednik kubła. Każdy skwer zieleni i promenada nadrzeczna toną w śmieciach. Jeden śmieć niesiony wiatrem zaatakował mnie na promenadzie nadrzecznej i przykleił się do spodni. Po odklejeniu została czymś cuchnąca i lepka pamiątka.
Park "Welcome to Diamond Island City"
      W mieście nie ma jak wyjść na spacer, chodniki są śmietnikiem, a po ulicach jeżdżą tak jakby to miała być ich ostatnia czynność na ziemi i nie zwracają uwagi na nic. Każdy jeździ jak chce i gdzie chce. Myślałam, że w Tajlandii ruch uliczny jest nieco chaotyczny, ale tam można po krótkim czasie wyłowić zasady rządzące ruchem i ich przestrzegać. Tutaj nie ma żadnych zasad. Każdy wjeżdża na skrzyżowania jak chce i kiedy chce, światła też są raczej umowne. Również tutaj Kambodża wygrywa w moim rankingu najgorszych, najbardziej wkurwiających kierowców. Najgorszy polski kierowca jest wzorem kultury i ostoją spokoju. 
Nagrany ruch na skrzyżowaniu: zasady ruchu na skrzyżowaniu w Phnom Penh
Zasady ruchu na skrzyżowaniu w Phnom Penh
      Jedynym miejscem, gdzie można przejść się na spacer jest nadrzeczna promenada. Fakt, miasto się postarało. Promenada jest szeroka, z mnóstwem ławeczek i bardzo długa. Tutaj zbierają się wieczorami turyści i miejscowi. Turyści, żeby się przejść i skorzystać z jednej z licznych knajp przy promenadzie, miejscowi żeby na trawniku lub chodniku rozłożyć maty i wieczornie piknikować. Ale trudno jest znaleźć czystą ławkę i tu nasze oczekiwania nieco zostały obniżone (za czystą ławkę uważam taką, która się nie klei zbytnio i nie jest zasyfiona odpadkami stałymi). Także ciężko jest znaleźć miejsce, gdzie nie śmierdzi szczynami, każdy sika gdzie popadnie, głównie w stronę schodków schodzących nad samą rzekę. 
Promenada nad rzeką Tonle Sap w Phnom Penh
(i walające się na wietrze śmieci)
     Ale z drugiej strony miasto jest duże i widać, że cały czas się rozwija. Z dachu hotelu z 12 piętra widać dobrze panoramę miasta i dużą ilość nowych budynków w różnych stopniach budowy. Jednak do rozbudowy infrastruktury przydała by się zmiana mentalności.
    Oczywiście jest kilka miejsc wartych obejrzenia. Wystarczy na to 1 dzień: pałac królewski, 2 waty i park z monumentem zwycięstwa.



    Można zjeść coś khmerskiego:
- kanapka "inaczej", czyli pół bagietki z masłem i rozdrobnioną wołowiną z gulaszu a uzupełnij sam kapustą, korniszonem, mielonką i dymką; ciekawe, ale nie zachwycające
Kanapka po khmersku
- deser khmerski "Panhcha Neouk", czyli kulki z ciasta na zimno (jak do świeżych spring rolls aka sajgonek w Polsce) faszerowane białym serem i pływające w słodzonym mleku; taki bym powiedział wynalazek, ale lepszy od kanapki
Deser khmerski "Panhcha Neouk"

7 komentarzy:

  1. Kasia, a ta kolorowa spodnica to z okazji Swiat? ;-)
    Wiciu, tez nabyles jakies fajne, kolorowe wdzianko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam kolorowego wdzianka :-(
      Mam kolorową miseczkę z kokosa i kolorowy obrazek wioski na Mekongu, ale w nie się nie ubieram ;-)

      Usuń
  2. Czy mozna prosic o uaktualnienie bloga? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziekuje ;-) Zaraz wszystko obejrze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba autorka bloga w Dżakarcie nie była..... to jest dopiero koszmar! Mi tam Phnom Penh się podobał: trochę ładnych postkolonialnych budynków, kilka świątyń, sympatyczni ludzie i tanie piwo. Dodatkowo mnóstwo małych knajpek w których można dobrze zjeść, choćby miejscowy gulasz bo ta kanapka ze zdjęcia rzeczywiście zachęcająco nie wygląda...

    OdpowiedzUsuń