20 listopada 2016

Tłumy turystów w Luang Prabang

Luang Prabang jest bardzo urokliwym miasteczkiem ładnie położonym w dolinie pomiędzy górami: dawna stolica, ładna niska zabudowa, szerokie ulice z chodnikami, bulwary nad 2 rzekami, mnóstwo wat'ów i dużo zieleni.

Najstarszy wat - jeszcze bez złoceń
Smoki i węże pięknie rzeźbione

Odnowiony wat lśni dumnie na złoto
Skromniejszy braciszek też musi być na złoto

Wat "znaleziony" w bocznej alejce

Ulica ze starą zabudową 
Na ulicy najwięcej jest chodzących w te i wewte turystów i mnichów buddyjskich pod parasolem. Miejscowi nie chodzą tylko jeżdżą skuterkami, włącznie z dziećmi z/do szkoły.
Klasyczny mnich wędrujący ulicą pod parasolem
Warto wejść na wzgórze Phousi (wstęp 20000) w centrum miasta dla pięknej panoramy.
Panorama Luang Prabang z wzgórza Phousi
No i oczywiście świątynki oraz dużo schodów ze smokami.
Wat na wzgórzu Phousi
Smocze schody
Zachody słońca nad górami są bardzo urokliwe, ale nie na polecanym wzgórzu Phousi. Tam przychodzą tłumy turystów, przepychających się i zasłaniających widok, żeby zrobić kolejne wśród milionów "perfekcyjne" zdjęcie zachodu słońca.
Tłum turystów na wzgórzu Phousi podczas zachodu słońca

Zdecydowanie spokojnie i przyjemniej jest spędzić wieczór nad Mekongiem na tarasie lokalnej knajpki z równie ładnym zachodem słońca.
Zachód słońca nad Mekongiem z tarasu restauracji.
Wieczorem trzeba się udać na obżarstwo na ulicy jedzeniowej. Bierzesz miskę, nakładasz co i ile chcesz z wystawy: warzywa, makarony, ryż i sałaty/surówki. Jak chcesz dajesz miskę obsłudze straganu, która odsmaża twój miks w woku. Mięsa i ryby leżą grillowane obok.  Cena za miskę 15000 i po 10000 za rybę/szaszłyk/kiełbasę/kurę czy inne mięso z grilla w porcjach.
Stragan z jedzeniem
Tłum turystów wciskający się do straganów na ulicy jedzeniowej
 Po jedzeniu spacer główną ulicą z nocnym targiem.
Nocny targ
Zabytkowy Citroen pod odrestaurowaną willą.

Trochę smutnej historii...
Luang Prabang był królewską stolicą do 1975 roku, kiedy komuniści z Pathet Lao pod wodzą księcia z rodziny królewskiej i przy pomocy bratnich wojsk wietnamskich zajęli po latach walk kraj. Rodzina królewska skończyła smutnie. Oficjalnie została osadzona w 1975 w obozie reedukacyjnym a w 1989 roku ogłoszono, że tam zmarli. Kolejny przykład historyczny, że nieważne jak byle dorwać się do władzy a że trzeba rodzinę wykończyć i zniszczyć kraj to szczegół.
Komuniści zastrzelili około 45 000 swoich rodaków, uciekających przez granicę z Tajlandią przed głodem i "reedukacją". Jedynie słuszna linia partii i braterska przyjaźń z Wietnamem oficjalnie trwa dalej, ale obecnie to wygląda na wietnamską wersję socjalizmu, czyli róbcie co chcecie, bogaćcie się, zakładajcie biznes, ... dopóki nie łamiecie prawa i nie odzywacie się na temat partii, rządu czy państwa. Przy czym jako falang (obcokrajowiec) nie należy liczyć na równouprawnienie względem prawa, ponieważ jesteś zawsze winny - nawet jak udowodniono winę Laotańczykowi w sądzie to sędzia orzekł, że jakbyś falang tu nie przyjechał to wypadku by nie było, więc to twoja wina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz