3 grudnia 2016

Phuket

Czas nadrobić zaległości, cały czas chorujemy więc nie chce się nic robić, a tym bardziej pisać postów, w końcu to bardzo wyczerpujące zadanie :)

W Phuket spotkaliśmy się z Anią i Piotrkiem, którzy przyjechali na wakacje, wreszcie można porozmawiać po polsku z kimś innym niż własny mąż :P
Pod Golden Dragon Monument (taka nazwa funkcjonuje w mapach googla, Witek się piekli, że to nie jest poprawne użycie formy)


Phuket należy zdecydowanie do bardzo turystycznych i obleganych miejsc. Dobrze, że nocleg mieliśmy w Phuket Town, z dala od Patong beach. Miasto raczej spokojne, ze sporą ilością knajpek i bardzo ładną starówką, co było zaskoczeniem, bo w przewodnikach opisana była jako bardzo słaba. Moim zdaniem zdecydowanie lepsza od GeorgeTown w Malezji, gdzie przewodniki wychwalają pod niebiosa atmosferę miasta i piękne stare budynki. Uważam to za żart, starówka Phuket jest zdecydowanie ładniejsza i ma przyjemniejszą atmosferę.
Stare miasto Phuket town

Stare miasto Phuket town

Znowu stare miasto Phuket town

I dla odmiany stare miasto Phuket town

Mural na starym mieście

I znowu stare miasto Phuket town


Za to Patong bardzo przypomina Pattaye, masa barów, co sekundę ktoś podtyka pod nos wydrukowaną kartkę z obrazkowym przedstawieniem ping pong show lub z ofertą barów. Męczące na dłuższą metę, ale na jednorazową wyprawę można pojechać żeby się przekonać, że to nie dla nas.
Plaża oblegana, wydaje się, że gigantycznych tłumów jednak nie ma jak na wysoki sezon, ale jesteśmy już przyzwyczajeni do małych, nieobleganych plaży.

Jak widać udało się znaleźć kawałek plaży w cieniu i dało się plażować. Dodatkowo nastąpiła nauka gry w kości.
Autor Piotrek
 Plaża Patong jest jak każdy widzi, kawał piachu i kawał wody
Znowu autor Piotrek
Po plażowaniu i wytrzymaniu podtykania pod nos kartek zachwalających atrakcje głównej rozrywkowej ulicy Patonga czas na piwko. Piwko drogie, ale dobre bo zimne i mokre, niestety głośno tak, że rozmawiać trudno.

A z Patonga wracaliśmy tak! Tuk-tuk dostosowany do tutejszych warunków, pełny tuning wizualny :) Masa światełek i muzyka. Wyglądaliśmy jak jeżdżąca i grająca choinka :)


Standardowo zrobiliśmy objazd okolicy na skuterach, odwiedziliśmy plażę Kamala beach, znalazłam informację na innym blogu, że plażą urokliwa, niezbyt mocno zaludniona. Rzeczywistość okazała się inna, dużo ludzi i wcale nie tak fajnie.
Intensywne zajęcia na plaży

Kamala beach

Kamala beach

Odwiedziliśmy też plażę Yanui Beach, która zdecydowanie bardziej mi się podobała od Patong i Kamala. Nieduża, ze skałami i miejscem do snurkelingu. Nie było korali, ale za to bardzo dużo ryb. W dodatku przy odpływie na skałkach upolowałam aparatem bardzo ładne okazy rozgwiazd i inne stworzenia.
Rozgwiazda w zbliżeniu

Śliczna niebieska rozgwiazda w całej okazałości

Zielony krab

Pierwszy raz widziałam kraba z różowymi szczypcami
Yanui beach

Punkt widokowy niedaleko plaży Yanui beach. Bardzo ładne widoki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz