7 grudnia 2016

Khao Lak

Po rajdzie przez Phi Phi i Krabi postanowiliśmy odpocząć w jednym miejscu i się nie przemęczać.
Znaleźliśmy super resort z dużymi luksusowymi bungalowami wyposażonymi perfekt, każdy bungalow ma do tego duży prywatny taras. Cena zaskakująco niska, około 70 zł za noc. Na terenie resortu jest duży, głęboki basen. W całym resorcie zajęte są ze 3 bungalowy, więc jest cicho i spokojnie, nie licząc myszy, które w nocy urządzają sobie rajdy po blaszanym dachu (są to wyjątkowo duże myszy). Jedyny minus to położenie, resort jest w górach około 7 km od plaży. Wieczorem nie można iść nawet na spacer, bo nic wokół nie ma. Pewnie z racji dużego oddalenia od plaży jest tu pusto. Za to obsługa jest rewelacyjna, zapytaliśmy po zameldowaniu czy nie ma tu gdzieś skuterów do wypożyczenia, bo jakoś do miasta i na plażę trzeba dojeżdżać, odpowiedzieli, że nie ma, ale za to następnego dnia rano przy recepcji stały 2 skutery do wypożyczenia i kilka rowerów, łącznie z tym, że rozpakowywali nowe kaski do tych skuterów. To dopiero jest serwis!
Zawsze na zdjęciach hoteli są "rzeźby" z ręczników, tu były naprawdę

Nasz wielki taras


Łóżko mamy iście królewskich rozmiarów


Przed bungalowami rosną wiekowe palmy obrośnięte paprociami
Otoczenie hotelu wygląda tak, nic nie ma oprócz widoków


Po wypożyczeniu skutera pojechaliśmy na plażę i do wodospadu, wodospad całkiem ładny, ale mały, za to z darmowym fish spa przy moczeniu nóg.
Po drodze do wodospadu zahaczyliśmy o wioskę słoni, do której nie weszliśmy bo wejście trochę kosztowało. Za to przy wejściu można było się zapoznać bliżej z papugami, które siedziały sobie nie zamknięte i zupełnie luzem, jakoś nie chciały odlatywać. Jedna z papug z wielkim zainteresowaniem skubała wszelkie wstające rzeczy, zegarek albo suwak od plecaka. Tak była zainteresowana suwakiem, że nie dała się zdjąć, co demonstrowała silnym dziobem, a obsługa nie chciała pomóc biednym zaatakowanym turystom.


Tej się bardzo podobało drapanie za uchem

Na plaży Witka dorwała wena artystyczna i bawił się w tworzenie rzeź z kamieni.

Obowiązkowa sesja na plaży. Każdy sobie robił zdjęcia na drzewie więc my też nie mogliśmy być gorsi.


Mini krab

I większy odpowiednik


Na plaży przy ujściu rzeki jakiś przedsiębiorczy Taj założył mini prom, za inwencje daliśmy mu zarobić i przeprawiliśmy się przez rzekę jego promem.

"Ferry service"


2 komentarze:

  1. No nie, ta rzezba Wicia to jest cacuszko pierwszej klasy! ;-) Hasior moze mu buty czyscic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję! Pierś mi rośnie :-)
      Jesteś 3 osobą recenzującą moją "twórczość" (nie licząc Kaśki): pierwszą był pies biegnący plażą, który ją obszczekał, drugą coś mówiąca emerytka niemiecka a dziesiątki pozostałych, łażących plażą i robiący sobie obowiązkowe zdjęcia na drzewie, nawet nie zauważyli :-(

      Usuń