24 grudnia 2016

Tajlandia --> Kambodża w 28 godzin

Znowu kończy się wiza, trzeba zdobyć pieczątkę. Jedziemy do Kambodży, głównie dla Angkoru, ponieważ być tak blisko a nie pojechać do Angkoru to by był grzech.
"Tak blisko" to wcale nie tak blisko: skromne 1 200 km.
Zaczynamy podróż:
1. Songtaew taxi (16:45).
Zamówioną taxi w hotelu w Khuek Khak na kameralną stację autobusową w Khao Lak, gdzie są tylko 2 autobusy dziennie.

2. Autobus do Bangkoku (17:40).
Do Bangkoku dojechaliśmy o 5:00 rano  następnego dnia na dworzec "Bangkok Bus Terminal" (taki ma szyld), czyli Southern Bus Terminal, tzn. mówisz Sai Tai Mai (bo tak się nazywa).
3. Taxi (5:30) na inny dworzec w Bangkoku.
Przejazd 40 minut na drugą stronę Bangkoku na inny dworzec autobusowy "Bangkok Bus Terminal" (taki ma szyld), czyli Northeastern Bus Terminal, tzn. Mo Chit 2 (bo tak się nazywa) a mówisz Mo Chit (bez 2; w pobliżu jest inny dworzec Mo Chit <bez cyfry>, ale to nie jest autobusowy, więc nie pomylą).
4. Autobus na granicę do Aranyapathet (7:00).
Wyruszyliśmy do miasta granicznego z Kambodża. Potem mieliśmy pojechać taxi z dworca na punkt graniczny, ale ku naszemu zaskoczeniu autobus (rządowy, tajlandzki) pojechał dalej 7 km na punkt graniczny, czyli wielkie targowisko Rong Khlua.
5. Przekraczanie granicy (13:00).
Naczytaliśmy się, że przejście przez kambodżańską granicę jest biegiem przez płotki z przeszkodami. Podobno przed samą granicą jest milion naganiaczy oferujących wystawienie wizy szybciej niż w okienku. Sami pogranicznicy, jeśli nie dostaną opłaty manipulacyjnej (fikcyjnej) to odsyłają delikwenta na koniec kolejki i trzeba czekać długo na przeprocesowanie reszty czekających. Dalej po szczęśliwym zakończeniu procesu zdobywania wizy i przejściu granicy trafia się w szereg innych naganiaczy oferujących różne rodzaje zawyżonego transportu, itp.
Rzeczywistość nie była taka zła. Nikt nie oferował nam "szybkich wiz" przed samą granicą. Sami pogranicznicy domagali się oczywiście kwoty manipulacyjnej, ale po odmowie nie odesłali nas na koniec kolejki, a wizę dostaliśmy w niecałe 5 minut.
Potem trzeba było, co prawda, odstać swoje w długiej kolejce w celu podstęplowania wizy. "Już" w okolicach 15:00 byliśmy w Kambodży.
Umowność (czy grubość portfela) granicy: targ jest również pomiędzy punktami stemplowania paszportów, Za granicą po kambodżańskiej stronie jest strefa bezcłowa w bliżej nie zdefiniowanej (umownej na oko czy grubość koperty?) odległości od granicy włącznie z hotelami i kasynami (które są oficjalnie nielegalne w obydwu państwach).
6. Z granicy na dworzec kambodżański (15:30).
Po drugiej stronie też nie było źle, nie napadł nas tłum oferujący przewóz. Był za to darmowy bus graniczny dowożący ludzi do "International Bus Terminal" czyli przystanku, gdzie można kupić bilety na dalszą podróż i teoretycznie odjechać prawie od razu minibusem albo songtaew do kolejnego miasta. Tyle, że minibusów ani songtaew nie ma.
7. Autobus do Siem Reap (16:00).
Czyli 16:40 ... I tu niestety okazało się, że daliśmy się zrobić w bambuko, bo bus którym z granicy jechaliśmy do Siem Reap zatrzymał się po drodze w knajpie, gdzie był przymusowy przystanek i oczekiwane było, że pasażerowie coś zjedzą lub wypiją. My byliśmy już blisko 26 godzin w podróży i marzyliśmy tylko by dojechać do celu a reszta pasażerów także sprawiała takie wrażenie. W samym Siem Reap bus zatrzymał się kilka kilometrów od centrum miasta na zadupiu (w sumie okazało się później, że całe miasto to jedno wielkie zadupie), mimo że przy kupnie biletów zapewniano nas, że bus dojedzie do centrum. A po wysiadce na zadupiu oczywiście obsiedli nas kierowcy tuk-tuków oferując podwózkę do hoteli. Mieliśmy do naszego około 6 km, więc chcąc nie chcąc musieliśmy skorzystać z oferty.
... w końcu nas dopadli na kasę z opóźnieniem, nie ma zmiłuj ;-)
8. Dojechaliśmy przed 21.
I tak oto po 28 godzinach podróży znaleźliśmy się szczęśliwie w guesthousie: zmęczeni, wymięci i brudni jak nieboskie stworzenia.
Przejście graniczne, jak zawsze jeden wielki bałagan

Przewożenie towarów przez granicę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz