Niech nikogo nie zmyli nazwa Porn Rung Hot Springs, wszędzie mają porn, od wypożyczalni skuterów, po sklepy i agencje turystyczne.
Potrzebujemy pomocy kogoś kto zna Tajglish, bo przetłumaczenie opisu nie jest łatwe.
Na terenie są knajpki, przebieralnie, prysznice. Wejście jedynie 100 bahtów. W okolicy Ranongu są jeszcze inne gorące źródła, darmowe, ale podobno gorsze, bo nie ma miejsca żeby popływać.
W tych w których byliśmy do pływania i schłodzenia służy strumień z wybudowanym spiętrzeniem.
Byliśmy jedynymi białasami korzystającymi z tego przybytku. Za to było dużo tajów, zwłaszcza kobiet. I jak to się dzieje w każdej narodowości jak zbierze się dużo bab w takim miejscu to jest masa plotek, śmiechu i wygłupów, aż człowiek żałował że nie rozumie po tajsku. Ten kto chodzi w piątki na damską saunę na Inflandzką wie o czym mówię :)
Wszystkie baby smarowały się maseczkami, a że w grupie są odważniejsze to zaciągnęły mnie także do smarowania. Nie ma że bariera językowa, nikt nikogo nie rozumie ;)
Na twarz dostałam maseczkę z miodu, zostałam nawet przez jedną z kobiet wymasowana spontanicznie przy rozprowadzaniu maseczki. Na resztę ciała dostałam peeling z kawy i jogurtu. Baby się tak rozochociły, że zaciągnęły także swoich mężczyzn do używania maseczek. Potem 10 minut siedzenia aż to wszystko zaschnie i następnie do strumienia w celu zmycia upiększającej skorupy.
A w strumieniu do tego wszystkiego naturalne fish spa. Ryby rzucają się na człowieka jak wygłodniałe piranie.
Postanowiliśmy ze skrócimy o jeden dzień pobyt na wyspie i w drodze powrotnej zahaczymy jeszcze raz o gorące źródła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz