25 lutego 2017

Phang Nga

A teraz będzie zupełnie niechronologicznie, bo codziennie nie chciało się siadać do pisania czegokolwiek i jak widzę za publikację z okolic 16 lutego zabrałam się 24... Ale dziś będę nadrabiać! A to tylko dlatego żeby mieć spokój na następny miesiąc ;P

A więc zaczynamy hurtowo!
Tuż po zwiedzaniu nie do końca zwyczajnej buddyjskiej świątyni wybraliśmy się na wycieczkę po zatoce Phang Nga.
Oczekiwanie na naszego wycieczkowego long taila

Widoczek na zatokę

W rozpisce obowiązkowa wizyta na wyspie Jamesa Bonda, gdzie główną atrakcją jest skała biorąca dumny udział w filmie "Człowiek ze złotym pistoletem".
Niestety na wyspie nie można napić się martini, generalnie nie można napić się żadnego alkoholu :(
Z innych ciekawych zakazów na wyspie, jest zakaz gry w Pokemon Go, nie wiem czemu bo nie ma na wyspie internetu...


Generalnie w zwiedzaniu wyspy skała, a skała wygląda jak skała i dużo sklepików z różnym badziewiem turystycznym. Duży plus, że nasza wycieczka była zorganizowana w nieco innych godzinach niż wycieczki z innych bardziej turystycznych miejsc i na wyspę przypłynęliśmy przed największymi tłumami. Faktycznie, gdy wracaliśmy i mijaliśmy wyspę to wyglądało, że wykałaczki się już na niej nie wciśnie.
Wyspa Jamesa Bonda jeszcze przed tłumami

Kolejną atrakcją było pływanie kajakami między skałami, nawisami i wpływanie do jaskiń. Niestety na naszej łodzi była nieparzysta liczba ludzi więc wsadzili nas we trójkę na nieliczny z większych kajaków i w związku z tym nie mogliśmy wpłynąć do jednej z lagun, bo zwyczajnie nie zmieścilibyśmy się między skałami. Przykro, zwłaszcza że za wycieczkę zapłaciliśmy stawkę normalną i czuliśmy się tym faktem nieco zawiedzeni.
Tu trzeba powiedzieć, że każdy kajak miał kajakarza zawodowego, a my siedzieliśmy sobie tylko i podziwialiśmy widoki.
A jak widać na zdjęciach wpływanie do laguny wyglądało na dosyć trudne, bo musieliśmy się przez skały przepychać. Wtedy zrozumieliśmy dlaczego wszyscy pływają dmuchanymi kajakami, bo te się mogły nieco nagiąć przy przeciskaniu przez jaskinie ;)

wpływanie do jaskini

Przeciskanie się kajakiem przez jaskinię

Widok na lagunę po przepłynięciu przez jaskinię


Widać ilu jest chętnych do pływania kajakami

Ogólnie pływanie było bardzo fajne, ale krótkie.


Widać w perspektywie z dwupokładowym stateczkiem, że skały są sporych rozmiarów.


Ostatni punkt programu, wizyta w muzułmańskiej pływającej wiosce. Ten punkt był generalnie porażką. Wioska wygląda ciekawie w łódki, jak ogląda się miasto wyrastające z wody, ale łażenie po nim to już inna bajka. Wioska jest na betonowych palach, więc nawet nie czuje się, że jest zbudowana na wodzie, jako że jest jedną z głównych atrakcji to na turystach trzeba zarobić, więc wszędzie są sklepy z badziewiem. Co prawda po zapędzeniu się w mniej uczęszczane uliczki charakter jest już bardziej lokalny, ale generalnie chodząc po wioce nie czuje się zupełnie uczucia że jest ona zbudowana na wodzie.
Widok z ulicy

Sklepy na pływającej wiosce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz