Po rajdzie przez Phi Phi i Krabi postanowiliśmy odpocząć w jednym miejscu i się nie przemęczać.
Znaleźliśmy super resort z dużymi luksusowymi bungalowami wyposażonymi perfekt, każdy bungalow ma do tego duży prywatny taras. Cena zaskakująco niska, około 70 zł za noc. Na terenie resortu jest duży, głęboki basen. W całym resorcie zajęte są ze 3 bungalowy, więc jest cicho i spokojnie, nie licząc myszy, które w nocy urządzają sobie rajdy po blaszanym dachu (są to wyjątkowo duże myszy). Jedyny minus to położenie, resort jest w górach około 7 km od plaży. Wieczorem nie można iść nawet na spacer, bo nic wokół nie ma. Pewnie z racji dużego oddalenia od plaży jest tu pusto. Za to obsługa jest rewelacyjna, zapytaliśmy po zameldowaniu czy nie ma tu gdzieś skuterów do wypożyczenia, bo jakoś do miasta i na plażę trzeba dojeżdżać, odpowiedzieli, że nie ma, ale za to następnego dnia rano przy recepcji stały 2 skutery do wypożyczenia i kilka rowerów, łącznie z tym, że rozpakowywali nowe kaski do tych skuterów. To dopiero jest serwis!
|
Zawsze na zdjęciach hoteli są "rzeźby" z ręczników, tu były naprawdę |
|
Nasz wielki taras |
|
Łóżko mamy iście królewskich rozmiarów |
|
Przed bungalowami rosną wiekowe palmy obrośnięte paprociami |
|
Otoczenie hotelu wygląda tak, nic nie ma oprócz widoków |
Po wypożyczeniu skutera pojechaliśmy na plażę i do wodospadu, wodospad całkiem ładny, ale mały, za to z darmowym fish spa przy moczeniu nóg.
Po drodze do wodospadu zahaczyliśmy o wioskę słoni, do której nie weszliśmy bo wejście trochę kosztowało. Za to przy wejściu można było się zapoznać bliżej z papugami, które siedziały sobie nie zamknięte i zupełnie luzem, jakoś nie chciały odlatywać. Jedna z papug z wielkim zainteresowaniem skubała wszelkie wstające rzeczy, zegarek albo suwak od plecaka. Tak była zainteresowana suwakiem, że nie dała się zdjąć, co demonstrowała silnym dziobem, a obsługa nie chciała pomóc biednym zaatakowanym turystom.
|
Tej się bardzo podobało drapanie za uchem |
Na plaży Witka dorwała wena artystyczna i bawił się w tworzenie rzeź z kamieni.
Obowiązkowa sesja na plaży. Każdy sobie robił zdjęcia na drzewie więc my też nie mogliśmy być gorsi.
|
Mini krab |
|
I większy odpowiednik |
Na plaży przy ujściu rzeki jakiś przedsiębiorczy Taj założył mini prom, za inwencje daliśmy mu zarobić i przeprawiliśmy się przez rzekę jego promem.
|
"Ferry service" |
No nie, ta rzezba Wicia to jest cacuszko pierwszej klasy! ;-) Hasior moze mu buty czyscic.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję! Pierś mi rośnie :-)
UsuńJesteś 3 osobą recenzującą moją "twórczość" (nie licząc Kaśki): pierwszą był pies biegnący plażą, który ją obszczekał, drugą coś mówiąca emerytka niemiecka a dziesiątki pozostałych, łażących plażą i robiący sobie obowiązkowe zdjęcia na drzewie, nawet nie zauważyli :-(