Do pierwszego dojechaliśmy bez problemów, na miejscu okazało się, że przecież mimo trwającej jeszcze pory deszczowej, deszczu było mało i wodospad ma postać ciurkającej stróżki, jak z kapiącego kranu.
Wodospad, którego nie było |
Nie zraziło nas to jednak i pełni zapału pojechaliśmy do kolejnego wodospadu. Skuszeni drogowskazami pojechaliśmy do jakiegoś wodospadu oddalonego mocno od naszego położenia (że był mocno oddalony dowiedzieliśmy się u celu podróży). Ale co tam, mamy przecież skutery, jeżdżą całkiem szybko, damy radę. A więc jedziemy, jedziemy, fajna betonowa droga wijąca się coraz wyżej wśród gór. W końcu okazało się, że beton zaczyna ustępować błotku, żwirowi i piaszczysto gliniastej drodze. Między odcinkami leśnymi beton znowu się pojawiał, jako dwa paski po środku drogi przeznaczonego na koła samochodu, a pomiędzy nimi doły, kamienie i błoto (skąd to błoto jak nie padało?). Dodatkowo stromizny takie że zastanawiałam się kiedy skuter fiknie mi do tyłu z racji straty przyczepności. Gdy do wodospadu zostało 700 metrów, postanowiliśmy pójść do niego piechotą, bo stromizna była prawie pionowa. Ale niestety będąc prawie u celu spotkaliśmy turystów wracających z tego wodospadu. Wyjaśnili oni, że wody nie ma, wodospad suchy i nie ma czego oglądać. A my naiwnie po doświadczeniach z pierwszym wodospadem myśleliśmy, że w tym następnym magicznie znajdzie się woda (że może wyżej w górach?). No i takim oto sposobem przejechawszy duży kawał drogi po lasach i chaszczach i nie zobaczyliśmy nic.....
Ale za to sama droga była fascynująca, prawie cały czas przez góry mijaliśmy uprawy Duriana, rośnie sobie on na drzewach i straszy, że ta wielka kilku kilogramowa kolczasta bulwa spadnie ci na łeb w trakcie jazdy.
Skutery okazały się bardzo dobrymi pojazdami terenowymi, my już gorzej, po 2 godzinach jazdy czułam się jakbym przejechała 6 godzin. Do tego obita dupa. Witek prawie nie wywalił się podczas podjeżdżania pod stromiznę, a ja nie mogłam wykręcić pod górę kiedy trzeba było zawrócić, bo zgubiliśmy drogę.
I kiedy już pełni dumy, że udało nam się przejechać szmat drogi takimi drogami odkryliśmy, że inni turyści robią ją na jednym skuterze w dwie osoby.... (ale na nasze usprawiedliwienie były to odosobnione przypadki).
Lepsza część drogi |
Część drogi wyglądała podobnie, natomiast w tą nie mieliśmy odwagi skręcić. |
Drzewo durianowe na plantacji |
Po drodze trafiliśmy do Watu, gdzie ewidentnie można podziwiać zmumifikowane zwłoki mnicha, albo ktoś jest bardzo, bardzo utalentowanym rzeźbiarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz